To smutny i niespodziewany widok. Nie spodziewałam się tak dużych opadów śniegu po tych słonecznych i ciepłych tygodniach, nie śledzę prognozy pogody.
śnieg zniszczył moją szklarnię |
18 lat temu zamieszkałam z rodziną w stuletnim domu na wsi. Blog jest moim notatnikiem, zbiorem doświadczeń, sposobów uprawy warzyw i owoców, które karmią nas cały rok. Jeśli uprawiasz swój ogródek, choćby na parapecie, znajdziesz tu coś dla siebie :-)
To smutny i niespodziewany widok. Nie spodziewałam się tak dużych opadów śniegu po tych słonecznych i ciepłych tygodniach, nie śledzę prognozy pogody.
śnieg zniszczył moją szklarnię |
Bardzo mnie już ciągnie do prac ogrodowych. Co roku o tej porze budzi się we mnie chęć do siania, pielęgnowania roślin a nawet do pielenia! W tygodniu, gdy była słoneczna pogoda i nic nie zapowiadało zmiany, planowałam, że w weekend posprzątam grządki w warzywniku, przygotuję tunele foliowe pod pierwsze wysiewy a tu bach! W nocy z piątku na sobotę spadło 25cm śniegu!
Nie sprawdzałam wcześniej prognoz, więc naprawdę mnie to zaskoczyło.
Wiecie jednak, że jak kobieta sobie coś zaplanuje, to nie ma przebacz. Zakasałam rękawy, ubrałam się ciepło i w wiaderku, raz za razem przyniosłam z kurnika nawóz, przekopałam go w jednym z tuneli, podsypałam śniegiem. Jedna rzecz zrobiona.my na śniegu |
zimowa zupa z soczewicy |
zimowa zupa z soczewicy |
Moj mąż, wielki fan kroniki filmowej trafil na dokument o opryskach z czasów, gdy o internecie nikt jeszcze nie marzył.
Spójrzcie i posłuchajcie, dajcie znać, co myślicie. Czym owczesne opryski różnią się od obecnych? Tamte substancje wciąż są w użyciu, różnią się jedynie nazwą.
8 lat temu trafiła do nas z adopcji Adela, wspaniały, radosny, 7-miesięczny grzywacz chiński. chodząca iskra, tańcząca w kółko z byle okazji, posłuszna. Bardzo się do siebie przywiązałyśmy. Świetnie się dogadywały się z Funią, która przy młodym psie sama odmłodniała.
Rok temu okazało się, że Adela zaczęła chorować na białaczkę limfocytarną. Dobrze tolerowała leki, czuła się po nich świetnie A to dało nam złudną nadzieję, że z tego wyjdzie. Tymczasem choroba podstępnie atakowała dalej jej małe ciałko i w przeddzień Wigilii zabrała moją Adelę. Dwa dni później odeszła za nią również Funia.
To bardzo bolesna dla nas strata.
Wciąż łapię się na tym krojąc w kuchni warzywa, że nie mogę już rzucać psom kawałeczków a jeśli coś mi spadnie, sama to będę musiała podnieść. Że Adela nie będzie już czekać aż podam jej do wylizania kubeczek po śmietanie a Funia nie będzie zaganiać kur do kurnika.
Budzę się w nocy z przeświadczeniem, że słyszałam brzęk psiej miski, że Funia stuka łapką w okno balkonowe żeby wpuścić ją do domu, albo że nad ranem stuka do drzwi sypialni bo chcę wyjść na spacer.
Po raz pierwszy poszłam wczoraj do lasu na spacer bez moich psów i wierzcie mi to było naprawdę smutne.
Obie mają teraz swoje miejsce pod mirabelką. Wiosną posadze tam krzaki białych i różowych róż.