Nie zastanawiając się długo wzięłam z domu czysty ręcznik i zawinęłam nacierając malucha, zachęcałam Luśkę by poszła ze mną do obórki. Za dzieckiem każda matka pójdzie wszędzie, owcza mama tym bardziej.
Urodziły się dwa śliczne maluchy, na zdjęciach w niebieskościach (o świcie nie ma innych kolorów) całe jeszcze w maziach płodowych. Natura jest zadziwiająca, jagnęta rodzą się w trudnych warunkach: mróz, wiatr, bałam się, że zachorują i nie przeżyją.
W obórce brak światła, ale za to nie wieje i jest cieplej. Lusia zaczęła z troską wylizywać maluchy i pozwalała im possać pierwsze krople mleka.
Niewykle miękkie w dotyku jest futerko takich maluchów! Coś między jedwabiem a karakułami. Poniżej mają już 5 dzień, prawda, że urosły?
Ciekawskie, ruchliwe, skaczące, ciężko uchwycić je w bezruchu. Odważne, zaczepne nawet :)
Cieszę się, że mogłam doświadczyć obcowania z tymi zwierzętami, mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będę mogła do tego wrócić jak mi warunki i zdrowie pozwolą. Do emerytury jeszcze trochę ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
z uwagi na treści reklamowe zamieszczane w komentarzach włączone zostało moderowanie komentarzy. Za reklamy dziękujemy.