Bardzo już tęsknię do wiosny. Sałaty wysiane na kuchennym parapecie mizerne, za mało światła albo ćo? Może powinnam chociaż doświetlenie zamontować albo zwyczajnie uzbroić się w cierpliwość i poczekać na wiosnę? Tylko własne zielone listki mi się marzyly do obiadu...
Przynajmniej szpinak pnący nie zawiódł. To był doskonały pomysł zabrać go jesienią do domu. Radzi sobie świetnie, wypuścił sporo nasion, liści także, podjadamy je co kilka dni.
Ptaki skorzystały z pozostawionych w ogrodzie słoneczników, bardzo się cieszę, w tym roku zrobię tak samo.
Ścięte mrozem, oszronione główki jeżówek też mają swój urok.
Kurom mróz nie przeszkadza w poszukiwaniu przysmaków.
Bohaterem drugiego planu jest wspanialy krzak czarnego bzu, dzięki któremu każdego roku mam kwiaty i owoce do zimowych herbat. I do soku oczywiście.
Z jednej strony nawłoć jest malownicza z drugiej jednak uswiadomila mi, ze będę w najbliższym sezonie miała mnóstwo pracy z plewieniem jej z grządek...
Komentarze
Prześlij komentarz
z uwagi na treści reklamowe zamieszczane w komentarzach włączone zostało moderowanie komentarzy. Za reklamy dziękujemy.