Noworoczna nowina - pierwszy wykot owcy

Jesień przeszła łagodnie w zimę, przywitaliśmy nowy rok a tu dzisiaj niespodzianka!  
O 8 rano Lusia urodziła dwa jagnięta.
Nikt się tego nie spodziewał. Jedynie podejrzewaliśmy, że Lusia jest w ciąży, ale nikt pewności nie miał. Do dziś :-)
Dzień jest dość chłodny, ale nie mroźny, za to wiatr potężny. Owca zaś jako miejsce porodu wybrała sobie ziemię pod drzewami, pod płotem zamiast zacisznej zagrody. Odkrył to M. przy porannym karmieniu. Natychmiast narzuciłam palto na piżamę zostawiając poranną kawę i przeniosłam mokre maluchy do zagrody, Lusię siłą przepchnęliśmy, sama chciała zostać od drzewami, ale tam zdecydowanie za zimno.
M. spanikował, zaczął się denerwować, że nie powinnam przenosić małych, że mój zapach na nich może spowodować, że owca ich nie będzie chciała i takie tam. Jednak pozostawienie ich na lodowatym wietrze na pewno by im nie pomogło. Ja w kożuchu marzłam.




W zagrodzie jest zaciszniej, wiatr nie hula i jest gruba warstwa izolującej słomy. 






















Widać, że z każdą godziną maluchy są pewniejsze, stają na nogi. Postarałyśmy się z córką, aby oba jak najszybciej napiły się pierwszego mleka matki, siary, bo to daje większe szanse na przeżycie malców. Zdarza się, że gdy są dwa jagnięta, matka faworyzuje jedno drugie odtrącając. Stało się tak i u nas, doczytałyśmy jednak w starych wydawnictwach, że jagnię należy posolić, by skusić matkę do wylizywania go i do karmienia. I tak się stało :-)
W razie problemów dostałam butelkę ze smoczkiem by dokarmiać do wydojonym mlekiem matki. 
Teraz sypie śnieg, temperatura spada, mam nadzieję, że maluchy to przetrwają. Zagroda jest wyścielona grubo słomą, zabezpieczona przed wiatrem ale nie jest ogrzewana ...










Komentarze

Prześlij komentarz

z uwagi na treści reklamowe zamieszczane w komentarzach włączone zostało moderowanie komentarzy. Za reklamy dziękujemy.